Dziewięć dni tygodnia 9/9 Dzień Pierwszy


1 października 2006 - niedziela, wieczór. Po raz pierwszy w życiu – przynajmniej na ile tego jestem świadoma – przeżywam prawdziwy napad lęku. Dzieje się to w drodze na mszę, trzy metry od bezpiecznej ściany kościoła. Lęk naprawdę opanowuje człowieka: rozum i wola są bezradne, zaanektowane przez coś jakby zewnętrznego – niezrozumiały lęk. Zatrważające, ale i ciekawe doświadczenie. Chcę zrozumieć istotę tego zjawiska. Wysiłek woli tu chyba nie wystarczy. A może to przejaw jej słabości? Czyżby moje różne życiowe uniki były przejawem wrodzonej lękliwości? A może to zachęta do pokory: uznać swoją słabość i w niej doskonalić swą moc?



Pan Przyjacielem moim.
LIST DO ŻYCIA
9.


Pół do trzeciej. Odmówiłam moją modlitwę na tę nowennę (UBÓSTWO = ŁAGODNOŚĆ) i w ten sposób rozpoczęłam ostatni dzień tego cyklu rozważań. Modlitwa jest bardzo krótka: BŁOGOSŁAWIENI UBODZY W DUCHU, ALBOWIEM DO NICH NALEŻY KRÓLESTWO NIEBIESKIE. Plus krótkie („sekundowe”) rozważanie ubóstwa w kontekście łagodności – jak duch ubóstwa czyni nas łagodnymi. Potem jeszcze: wezwanie Świętych Patronów zakonu, do którego należy klasztor w X. I na zakończenie: CHWAŁA OJCU I SYNOWI, I DUCHOWI ŚWIĘTEMU.


*


Sprawa jedności: CIAŁO – DUSZA – PSYCHIKA. Po trwającym 47 lat doświadczeniu życia z pęknięciem pomiędzy życiem mego ciała a sposobem przeżywania życia przez moją psychikę (zaburzenie identyfikacji seksualnej i wynikający z niego brak pełnej wewnętrznej integracji) – być może teraz, po uzdrowieniu tej sfery mojego życia (wraz z Wylaniem Ducha Świętego w 1999) wymaga ona czegoś na kształt rekonwalescencji. Uzdrowienie nastąpiło bez mojego udziału (nie poprosiłam wtedy o zdjęcie z mych ramion tamtego KRZYŻA – tak bardzo stał się on częścią mnie oraz miejscem najlepszego spotkania z Tobą, Panie) – ale być może rekonwalescencja wymaga mojego udziału, mojej współpracy. Może aktualne problemy z ciałem są zaproszeniem do „ćwiczeń rehabilitacyjnych”? Może stanowią szansę na połączenie psychiki z ciałem? Psychiki - nie duszy – gdyż dusza w pewien sposób jest ponad tym. Tak mi się przynajmniej wydaje. A może WSZYSTKO wymaga syntezy i zintegrowania: ciało – dusza – psychika – pneuma – niebo – ziemia? Amen. [Wysłuchane modlitwy. Songs of Love]


*

Stać się – stawać się JEDNOŚCIĄ!

*

Jestem ciałem.

Jestem wspólnotą.

*

Jestem bólem,

Jestem drżeniem,

Jestem lękiem

I zmęczeniem.

*

Płynę przez dni

Od dnia do dnia,

W żagle myśli

Chwytam Wiatr.

*


Zrobiłam kilka kroków w miasto. Sama. Nie musiałam przechodzić przez jezdnię, a przed otwartą przestrzenią „broniły” mnie ściany budynku i drzewa. Wracałam jednak z trudem. Już nie nogi, plecy, czy kark, ale wszystko – całe ciało – w worku skóry – było jakby nie moje, struchlałe z przerażenia. Ja się nie bałam, ale ono – tak. A przecież to ja jestem ciałem!


*


Ponieważ od lutego 1999 mam świadomość, że moje ciało zamieszkuje jeszcze jakiś inny byt, nie mogę dojść do ładu z tym, co się w moim ciele dzieje. Wydaje mi się, że depresja i stany lękowe nie wyjaśniają wszystkiego do końca. Jak napisałam w jednym z listów do Matki X (1999? 2000?) - moje ciało wypełnia byt o sile wulkanu. To moje drżące, obolałe, wymykające się spod kontroli ciało. A przecież z psychiatrą nie będę o tym rozmawiać – mam świadomość tego, jak zakwalifikowałby mój problem: kuku na muniu.


*


Samo życie jakoś tak oddala perspektywę badań hormonalnych. Chciałabym sprawdzić swoją hipotezę niedoczynności gruczołów przytarczycowych („tężyczka” - tężenie mięśni), ale ciągle nie mam wystarczająco pieniędzy, a badania te są dość drogie. I tak płynę – w niepewności.


*


Czy PNEUMA nie stanowi dla tego właśnie bytu („wulkanu”) środowiska, w którym może w pełni działać?


*


Czy moje przykucie do czterech ścian mieszkania nie jest chcianą przez Ciebie, Panie, dla mnie – specyficzną klauzurą? Przecież mam tu wszystko, co do życia jest potrzebne. Widzę w tym jakiś plan. Nie odrzucam pomysłu kuracji antydepresyjnej, ale teraz, z perspektywy ostatnich dziesięciu dni widzę, o ile byłabym uboższa, gdybym kontynuowała to zatruwanie umysłu.


*


Gdzieś na początku tego roku, czując, że doświadczenie choroby jest nieuniknione, prosiłam Cię, Panie, żeby to była raczej choroba typu psychicznego. Wydawało mi się, że jestem lepiej przygotowana do tego typu zmagań. Ale był też inny powód tej prośby: w zmaganiach psychicznych mogę być samodzielna, nie będzie mi potrzebna pomoc ludzka, będzie to zmaganie odpowiednie dla mojego samotnego trybu życia. I cóż się okazuje? Owszem, cierpię psychicznie, ale bez ludzi – ani rusz! Muszę prosić o zrobienie zakupów, o zawiezienie mnie do tej czy innej instytucji, o załatwienie czegoś w moim imieniu. Jestem ciałem, jestem wspólnotą. Amen.


*


Wyrzucam cały zapasik relanium! Wydaje mi się, że mój organizm „wyrzucił” go już wcześniej. Tak, jak papierosy, alkohol, kawę, a nawet – herbatę. Obecnie czuję, że kończy się również czas słodyczy – już mi nie smakują. Na marginesie – dobra wiadomość: poranny profilaktyczny pomiar poziomu glukozy – idealny! Bogu (czyli Tobie, Panie) – dzięki!


*


Ograniczenie przestrzeni = klauzura. Ograniczenie przestrzeni intensyfikuje przeżycie czasu, które doprowadza aż do kontaktu z absolutnym wymiarem czasu, jakim jest wieczność. Absolutny wymiar czasu? - nie wiem, co na to powiedziałby filozof, ale ja tak to „widzę”.


*


Uświadamiam sobie, że przez całe dojrzałe (już od wieku dojrzewania) życie zaniedbywałam swoje ciało. Być może (chyba na pewno) z powodu tego „pęknięcia” (niedomknięcia?) identyfikacyjnego. Skoro moja psychika nie mogła realizować się w moim ciele (a psychika przemawiała do mnie z pozycji dominującej – TO byłam ja!), ciało (choć je akceptowałam) nie doznawało ode mnie specjalnej troski. Troszczyłam się o życie psychiczne, wewnętrzne, duchowe (te aspekty były istotne) – ciało natomiast (aż do uzdrowienia – aż do łaski uzdrowienia) pozostawało bolesnym (kosmicznym!) nieporozumieniem. - JESTEM SWOIM CIAŁEM! Amen. 

*


Gdybym przykuta do mieszkania musiała z nudów oglądać telewizję, byłabym bardzo znudzona, zmęczona, nieszczęśliwa. Ale ta wewnętrzna rozmowa wciąga mnie, pochłania, fascynuje. Jest sensowna. Amen. - Ciekawe, co dzieje się równolegle w X?


*


Uczniowie odwołali dzisiejsze lekcje, a więc cały dzień (ostatni dzień nowenny) mamy tylko dla siebie.


*


Przypomina mi się znowu bohater filmu „Układ” - i czas, jaki został mu dany (sanatorium) na dopełnienie wewnętrznej przemiany. Sanatorium, sanacja. Powrót do zdrowia.  [2023. Pierwsza młodość]



*


JESTEM TUTAJ. PAX. AMEN.


Tekst notki pochodzi z dawnych zapisków z dnia

20 października 2006

poprzedni: LIST DO ŻYCIA 8



.