Wrzesień
roku pamiętnego, gdy wróg napadł na Polskę z nieba wysokiego, znam z opowieści moich Rodziców. Tata mieszkał wtedy w
Poznaniu, gdzie studiował socjologię, a Mama w Warszawie, gdzie
studiowała pedagogikę. Oboje pochodzili z Kresów - Podole i
Grodzieńszczyzna - a poznali się dopiero po wojnie, na Pomorzu, na
tak zwanych ziemiach odzyskanych. Ojciec na Pomorze przyjechał z
Krakowa, gdzie po wyjeździe z Poznania spędził całą niemiecką
okupację, nie wróciwszy już nigdy na rodzime Podole. Mamie udało
się z transportami przedrzeć z Warszawy, przez Lwów, do
rodzinnego Wołkowyska, gdzie spędziła wszystkie trzy kresowe
okupacje: pierwszą sowiecką, następnie niemiecką, a potem drugą
sowiecką.
Mama
opowiadała mi dużo o swoim życiu, a wiele z jej opowieści
spisałam na swoim blogu, w tym obrazki okupacyjne [O mojej matce. Szkice do portretu (1)]. Tata nie żył dostatecznie długo, żebym
mogła wysłuchać dokładnie wszystkich jego opowieści.
Zapamiętałam jednak tę o wrześniu 1939, kiedy w zajętym przez
Niemców Poznaniu dostał wezwanie do stawienie się chyba na wywózkę
na roboty do Niemiec, i jak przez dwa tygodnie Niemcy ciężarówkami
wozili ich transport po ziemi wielkopolskiej, na noc kwaterując
więźniów w jakichś stodołach. Każdego dnia całość stawała
do apelu w szeregu, każdy musiał trzymać swój dokument tożsamości
nad głową, a Niemcy na podstawie list, które mieli w rękach
wybierali z szeregu to tego, to innego Polaka. Potem odprowadzali ich
na bok, słychać było strzały, a następnego dnia transport w
coraz mniejszym składzie ruszał dalej. Po dwóch tygodniach tych,
którzy pozostali przy życiu, po prostu – zwolniono.
I
jeszcze opowieść o przedwojennym szkolnym koledze - a potem
narzeczonym - mojej Mamy, którą swego czasu spisałam w opowiastce
[Czesiek], i pamiątki po którym przechowane przez Mamę,
przekazałam właśnie na stałe do Muzeum Katyńskiego w Warszawie [Z tyłu liceum, z przodu muzeum].
Parę dni temu, zostałam zaliczona do Rodziny Katyńskiej, bo tak
właśnie odczytałam zaproszenie na dzisiejsze uroczyste spotkanie
tej organizacji w stolicy - pod patronatem Ministerstwa Obrony
Narodowej.
I
jeszcze wrześniowa ballada Jacka Kaczmarskiego przypomniana dziś
przez kogoś na Twitterze, która z kolei przypomniała mi to
wszystko, co spisałam powyżej:
wrzesień 2019
.