Obrazki na wystawę. Sporty ekstremalne (1)

Praca basenowego ratownika nie jest trudna. Trochę posiedzi, trochę pochodzi, trochę popatrzy tu, trochę tam, a najczęściej spoglądać będzie na laski. Tak jej powiedziano, i tego samego doświadczyła sama, gdy po prawie sześćdziesięciu latach lądowego życia zatęskniła do wody. Nie tyle do unoszenia się na jej powierzchni, gdyż tego Alicja właściwe nigdy nie zaznała, ile do siły wyporności wody, która wspomogłaby bardziej intensywne ruchy jej bardzo statycznie starzejącego się ciała.

Jak zamyśliła, tak zrobiła, podejmując mocne postanowienie regularnego korzystania z dobrodziejstw niedużego parku wodnego napełnianego wodą z samego morza. Mając skórę delikatną i podatną, zdecydowała się Alicja na zakup markowego stroju pływackiego, który nie powodowałby podrażnień. Nabyła więc ściśle przylegający do ciała, a więc ułatwiający osiąganie dobrych pływackich wyników, ładny granatowy strój z napisami zawierającymi słowa sport i speed, i tak ubrana udała się na basen w wytypowanym parku wodnym.

Znajomi, z którymi przyjechała, a którzy regularnie zażywali tam radości pływania, od razu udali się na basen duży, Alicja natomiast skierowała kroki do sąsiedniego basenu małego. Skierowała kroki - to określenie odpowiednie, gdyż również w basenie nie przestała kroczyć, dziarskim marszem przemierzając jego długość. Tam i z powrotem, tam i z powrotem, i jeszcze jedna długość, i jeszcze jedna - dumnie, z podniesioną wysoko głową, bez lęku o zwykle nękające ją zawroty głowy, co bardzo ułatwiała zakupiona specjalnie w tym celu metalowa teleskopowa laska inwalidzka, którą miarowo uderzała w dno basenu.

Stojąca opodal grupka młodych mężczyzn w pomarańczowych koszulkach z napisem ratownik nie interesowała się ani niczym, ani nikim innym. Ratownicy nie mogli oderwać od niej wzroku. Laski! Tak, tylko to ich interesuje – stwierdziła Alicja. I nigdy już tam nie wróciła. Z powodu chloru, którego w płynie wypełniającym baseny było więcej niż reklamowanej morskiej wody.


22.09.2014


.