Obrazki na wystawę. Transformacja

Święta Alicja przez ostatnie lata peerelu pobożnie nawiedzała wszelkie mijane po drodze katolickie świątynie. Szukała w nich tego, czego niedawno doświadczyć dane jej było w innej świątyni, we wnętrzu swej osoby. Swoim duchowym doświadczeniem dzieliła się z innymi, choćby przez apostolską aktywność w katolickiej organizacji w swoim mieście. Namiastki teologii żywej, która przyszła do niej z wysokości próbowała szukać również na niskości, w teologii określanej akademicką. Aż pewnego razu, u progu ustrojowej transformacji, dokonała radykalnego zwrotu życiowego i z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich zajęła się biznesem.

Święta Alicjo, zmiłuj się!

Oto widzimy ją, gdy wchodzi do miejscowego oddziału narodowego banku. Wchodzi? - wpada z impetem, bo teraz tak tylko się porusza, próbując nadgonić stracone lata, kiedy żyła pozbawiona możliwości, jakie dla przedsiębiorczych stwarza wolny rynek gospodarczy. A więc wpada do sali operacyjnej, wpada w dostojeństwo marmurowych powierzchni, wpada w monumentalizm wysokich palm zdobiących kamienne wnętrze, wpada w uroczystą ciszę tego miejsca. Z wysokiego sklepienia żarówki w zdobnych żyrandolach rozświetlają podniosłą atmosferę narodowego sanktuarium. Oto po stronie lewej i po stronie prawej ciągną się rzędy okienek operacyjnych, niby boczne ołtarzyki świątyni, a na wprost majaczy w oddali marmurowo niklowo kryształowy ołtarz kasy bankowej. Przywykła przez lata duchowych poszukiwań do takiej podniosłości, z rozpędu przyklęka na progu i prawą rękę podnosi do czoła w znaku krzyża.

Święta Alicjo, zmiłuj się!

A teraz ją widzimy, gdy w górskiej miejscowości zwanej zimową stolicą kraju wsiada energicznie do autobusu wywożącego podróżnych na północ, ku terenom bardziej płaskim, umożliwiającym swobodną podróż koleją. Z impetem zajmuje miejsce tuż za kierowcą, w myślach nadal intensywnie przeżywając niedawno zakończone spotkanie biznesowe. Autobus rusza, natomiast Alicja przez moment pozostaje w bezruchu, głęboko zatopiona w myślach, podobnie jak siedząca obok przy oknie zakonnica w ciemnym habicie. W pewnej chwili obie, jak na komendę poruszają się w zgodnym rytmie. Zakonnica sięga do kieszeni i wyjmuje różaniec. Alicja sięga do torebki i wyjmuje kalkulator. Zakonnica oddaje się modlitwie, Alicja oddaje się kalkulacjom.

Święta Alicjo, zmiłuj się!

Teraz widzimy ją w otoczeniu więźniów, których zatrudniła do pracy na rzecz swojej firmy. Pracują za niewielkie pieniądze, ale pracują szybko i sprawnie. W międzyczasie Alicja odbiera kilka telefonów od klientów zniecierpliwionych opóźnieniem w realizacji zamówień. Korzystając z wakacyjnego pobytu w tych stronach, jeden z klientów zagląda do siedziby firmy osobiście, chcąc sprawdzić, czy to rzeczywista firma, czy firma określana mianem krzaka. Jeden z więźniów obserwuje Alicję uważniej od innych. Pod koniec dnia pracy przysuwa się bliżej: - Za dwa miesiące wychodzę na wolność. Jakby szukała pani wspólnika, to ja się piszę.

Święta Alicjo, zmiłuj się!


Powyższe szkice stanowią mały prequel do moich wcześniejszych wynurzeń: [Piękne bankructwo]


11.09.2011


.