Alicja
nie lubi niektórych stworzeń nielubianych przez niektórych ludzi.
Nie wie dlaczego takie pająki i takie ćmy budzą w niej
obrzydzenie. Czasami zastanawia się, co takiego jest w takich
myszach i takich szczurach, że wolałaby nie spotykać ich oko w
oko. Może to rodzaj drażniącej płochliwości, z którą uciekają
od człowieka. Uciekające pająki zbyt nerwowo przebierają zbyt
licznymi odnóżami, a oszalałe ćmy niezdarnie rozbijają pyłkowate
ciała o napotkane przedmioty. Myszy i szczury chowając się
przylegają całym szarym ciałem do ciemnych szczelin. Do
niewidocznych zakamarków podążają również spłoszone pająki.
Tłuste kosmate muchy, na które polują, również nie budzą
szczególnej sympatii Alicji, która pociesza się myślą, że taki
święty Franciszek podobno much również nie cierpiał.
*
Alicji
wydawało się, że już nigdy nie zobaczy pająków bardziej dużych
i bardziej czarnych od tych, które zaczęły nie wiadomo skąd
pojawiać się w jej nowym mieszkaniu w wieżowcu z wielkiej płyty,
w którym zamieszkała na początku lat osiemdziesiątych
dwudziestego wieku. Przed wprowadzeniem się do pierwszego własnego
mieszkania takie pająki widywała bardzo rzadko. Teraz, w swoim domu
nie potrafiłaby takiego nieproszonego gościa zabić w zwykły
sposób, a o zbliżeniu się do niego w celu złapania do słoika i
wystawienia za okno nawet nie myślała. Z obrzydzeniem wciągała je
więc do odkurzacza, uruchamiając to warkotliwe urządzenie nawet w
środku nocy, jeśli właśnie o takiej porze któryś z dość
licznych pająków zechciał się jej pokazać. Wraz z upływem czasu
bardziej niż pająki zaczęło Alicji przeszkadzać jej własne
wrogie nastawienie do nich, którego w żaden sposób nie potrafiła
zmienić. Poprosiła więc Pana Boga, żeby przestał pokazywać jej
te zwierzęta – niech sobie gdzieś tam żyją, ale ona nie chce
ich widzieć, ponieważ nie chce w sobie doświadczać uczuć, które
czarni intruzi w niej budzą. Jak poprosiła, tak się stało -
pająki zniknęły z jej życia.
*
Dwadzieścia
lat później, na progu nowego stulecia, wydaje się Alicji, że
pewien znajomy klasztor [Być mniszką] stanie się jej drugim
domem. Kiedy tylko staje się to możliwe, goni tam jak na skrzydłach
aniołów z pierwszą po wielu latach wizytą. Oto widzimy wiejskie
obejście, w podwórzu nieduży domek dla gości, a w nim
przydzielony Alicji jeden z pokojów na piętrze. W pokoju jest
łóżko, a na suficie nad łóżkiem zwarta i nieruchoma gromada
dawno niewidzianych czarnych pająków. Pragnienie pozostania w tym
miejscu jest tak silne, że Alicja postanawia z zaciśniętymi zębami
przyjąć wszystko, co na nią tutaj przyjdzie. Kiedy jednak dowie
się, że pająki w pokojach gościnnych są wynikiem miłości do
nich ze strony siostry opiekującej się gośćmi, Alicja nie
omieszka zwrócić jej uwagę, że w porządku miłości miłość do
człowieka stoi wyżej od miłości do zwierzęcia. Pająki z pokojów
na piętrze niebawem znikną, ale w ich miejsce pojawiają się
pająki nowe, olbrzymie jak dłoń, czarne i włochate, które
przywędrowawszy z wiejskiego otoczenia do parterowych części
zabudowań, obsiadają ściany klasztornych korytarzy.
*
Alicja
mieszka teraz w innym budynku, w pokoju na parterze, w samym centrum
zdarzeń, z którego dobrze widać życie klasztoru toczące się w
przestrzeni poza-klauzurowej. Wchodząc i wychodząc z pokoju Alicja
zamyka szczelnie drzwi na korytarz, chroniąc w ten sposób pokój
przed inwazją wielkich jak dłoń pająków. Otwarte na oścież
okno każdego dnia szczelnie przysłania bialutką firanką, chroniąc
pokój przed inwazją much za dnia oraz komarów i ciem w nocy. Kiedy
pewnego dnia wraca do siebie po modlitwach porannych i porannym
posiłku, nie może pojąć, w jaki sposób do wnętrza jej pokoju
przedostały się dziesiątki wielkich much, czarnych i ciężkich,
które ociężale wędrują po ścianach i podłodze, kierując się
w stronę okna. Wkrótce białą firankę pokrywa chmara czarnych
nieruchomych stworzeń.
Przegonienie
intruzów nie wchodzi w rachubę, gdyż muchy te wydają się być
niezdolne do lotu. Wydaje się, że nawet chodzenie sprawia im
trudność. Zabijanie intruzów również nie wchodzi w rachubę,
bowiem po pierwszej próbie okazuje się, że uderzone rozpryskują
się krwawo na boki, zostawiając na powierzchni ściany lub podłogi
wielką czerwoną plamę. Alicja owija więc firanką muchy
nieruchomo na niej usadowione i strząsa je za okno. Robi tak
pierwszego dnia, drugiego i każdego następnego, bowiem sytuacja
powtarza się każdego kolejnego poranka. Po modlitwach porannych i
porannym posiłku Alicja zastaje we wnętrzu pokoju dziesiątki
ociężałych much zmierzających w kierunku białej firany. Muchy
wydają się wychodzić spod drewnianej podłogi wszelkimi możliwymi
szczelinami.
Alicja
walczy z muchami samotnie, tak jak samotnie walczy z
nieprawidłowościami, które zauważyła w funkcjonowaniu miejsca, w
którym się znajduje. Z wolna udaje się jej ustalić, skąd
pochodzą czarni intruzi, i skąd w jej pokoju bierze się
przeraźliwy kwaśnawy fetor towarzyszący ich wizytom. Oto w
klasztorze przeprowadza się akcję odszczurzania, a szczury wybrały
sobie podziemne korytarze biegnące pod pomieszczeniem na parterze, w
którym zamieszkała Alicja, na dokonanie szczurzego żywota. W ciągu
kilku dni truchła szczurów napoiły osiemset lub więcej much,
które przemaszerowały przed oczyma Alicji, zanim na dobre pożegnała
się z tym miejscem.
14.10.2011
.