Różne
osoby w różny sposób przeżywają swój los. Skala pomysłów na
życie jest przeogromna: od popadnięcia w zezwierzęcenie do
wspinaczki na szczyty geniuszu naukowego, artystycznego lub
duchowego.
*
Pewnie
nie ma człowieka, który nie doświadczałby większego lub
mniejszego wewnętrznego rozchwiania. W przypadku większych
zaburzeń, ocieramy się o chorobę psychiczną, lub wręcz z chorobą
psychiczną mamy do czynienia. Taka jest kondycja człowieka, przed
prawdą o której nie uciekniemy.
Wśród
ludzi w szczególniejszy sposób dotkniętych zaburzeniami natury
psychicznej istnieją osoby obdarzone znaczną wewnętrzną
wrażliwością oraz ubogacone naturalnymi talentami, które
pozwalają im własne rozszczepienie, wewnętrzny zamęt lub ból,
przenieść na inny poziom przeżywania, przez nadanie mu
obiektywizującej formy artystycznej lub przez wykorzystanie go jako
paliwa dla twórczości niekoniecznie bezpośrednio nawiązującej do
osobistej sytuacji twórcy.
Traktowanie
własnych zaburzeń psychicznych jak paliwa dla twórczości oznacza
konieczność ciągłego podtrzymywania odpowiedniej wewnętrznej
temperatury, co dzieje się kosztem dążenia do zdrowej wewnętrznej
równowagi, a więc kosztem siebie samego. Tutaj rodzi się pytanie:
co jest ważniejsze, co jest cenniejsze: dorobek artysty, czy jego
osoba, on sam - jako człowiek?
Jakiś
czas temu przyszła do mnie wizja możliwego losu twórcy - w wymiarze ostatecznym.
Zobaczyłam wtedy bezimienną kupę gnoju i piękny biały kwiat
wyrastający z ciemnej pryzmy uformowanej na kształt grobu
pozbawionego jakichkolwiek symboli odnoszących się do wiecznego
wymiaru życia. Exegi monumentum aere perennius?
16.12.2009
.